Katastrofa Lecha w Europie. Genk rozbiło mistrza Polski na Bułgarskiej
Lech Poznań praktycznie pożegnał się z marzeniami o Lidze Europy. W pierwszym meczu IV rundy eliminacji Kolejorz został rozgromiony na własnym stadionie przez belgijskie KRC Genk 1:5. Rewanż za tydzień w Belgii wydaje się już tylko formalnością.
Spotkanie rozpoczęło się obiecująco dla gospodarzy, którzy próbowali narzucić swój styl gry i pressingiem zmuszać rywali do błędów. Jednak już w 10. minucie goście przejęli inicjatywę. Bartosz Mrozek obronił pierwszy strzał, ale wobec dobitki Patrika Hrosovskiego był bezradny. Kibice Kolejorza mogli jeszcze liczyć na emocje, gdy w 19. minucie Filip Jagiełło wykorzystał kontratak i doprowadził do wyrównania. Był to jednak ostatni pozytywny moment dla Lecha.
Belgowie bezlitośnie wykorzystywali każdy błąd poznaniaków. Jeszcze przed przerwą Hrosovsky zdobył drugą bramkę, a kolejne trafienia dorzucili Heynen i Oh. Gospodarze wyglądali na kompletnie bezradnych, a defensywa – rozbita nie tylko sportowo, ale i kadrowo – praktycznie nie istniała. Do przerwy było już 1:4.
Druga połowa rozpoczęła się od kolejnego ciosu. W 48. minucie Michał Gurgul próbował wybijać piłkę, lecz skierował ją do własnej bramki, ustalając wynik na 1:5. Choć Genk miało jeszcze szanse na kolejne gole, na drodze stawał Mrozek, który mimo wpuszczenia pięciu bramek był najlepszym zawodnikiem Lecha.
Na problemy poznaniaków złożyły się także kontuzje. Przed meczem trener Niels Frederiksen nie mógł skorzystać z całej grupy podstawowych piłkarzy, a w trakcie gry urazu nabawił się Antonio Milić. W obronie Lech musiał łatać dziury młodymi zawodnikami, co rywale wykorzystali bezlitośnie.
Po meczu duński szkoleniowiec nie szukał usprawiedliwień.
– "Nie ma żadnych wątpliwości, że była ogromna różnica w jakości, jeśli chodzi o oba zespoły. Zagraliśmy z drużyną, która jest o wiele silniejsza od nas. Przegrywając 1:5, to nie ma o czym mówić. Popełnialiśmy błędy indywidualne i one powodowały, że traciliśmy kolejne gole" – ocenił Frederiksen.
Jeszcze ostrzej wypowiedział się Leo Bengtsson, jeden z pomocników Kolejorza.
– "Wystawiłbym nam ocenę jeden w skali od jednego do dziesięć. Nasza gra była dzisiaj katastrofalna. Genk za każdym razem kreował groźne sytuacje. Nie wiem, dlaczego tracimy tyle goli, ale wygląda to bardzo źle i musimy to poprawić" – stwierdził.
Lech Poznań po tej porażce może już praktycznie przygotowywać się do gry w Lidze Konferencji Europy. Rewanż w Belgii będzie okazją co najwyżej do obrony honoru i zdobycia punktów do krajowego rankingu UEFA.