Porażka na Bułgarskiej – Kolejorz w strefie spadkowej!

W optymistycznym wariancie ta relacja miała nosić tytuł “Lech gromi”. W pesymistycznym – “Lech goni” (czołówkę ligi). Żadne z tych haseł nie pojawiło się jednak na szczycie tego artykułu, a najczęściej zadawanym przez kibiców po meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała pytaniem było: “co to (tu wstawić dowolne przekleństwo) było?”.

Porażka na Bułgarskiej – Kolejorz w strefie spadkowej!

Mecz Lecha Poznań z Podbeskidziem Bielsko-Biała odbył się w sobotni wieczór na stadionie przy ulicy Bułgarskiej. To w zasadzie wszystko, co należałoby napisać o tym spotkaniu, choć może z szacunku dla przeciwnika Kolejorza należałoby dodać, że goście z południa Polski stanęli na wysokości zadania, a na boisku zostawili zostawili kawał zdrowia.

* * *

Tym jednak, którzy będą szukać przyczyny porażki, trzeba ją wyjaśnić. Lech od początku przystąpił do ataku, ale niewiele z tego wynikało. W 21 minucie Denis Thomalla zmarnował wyborną, 100-, a może nawet 150-procentową sytuację strzelecką, gdy z kilku metrów trafił w bramkarza. 4 minuty później Hamalainen, po znakomitym dośrodkowaniu Barry’ego Douglasa strzelał głową, ale nad bramką. Pośród nich w pierwszej połowie wyróżniał się Pawłowski – raz na plus, raz na minus. Genialne zagrania łączył z fatalnymi tak bardzo, że ręce same zakrywały twarz.

W 28. minucie Kamiński dał dowów na to, że nie powinien wykonywać rzutów wolnych, kiedy to z kilkudziesięciu metrów posłał piłkę wysoko nad bramką.

Na uwagę zasługuje jeszcze ostatnia minuta pierwszej połowy – po dość nieskładnej, acz zespołowej akcji Kolejorza do piłki dopadł Linetty, który silnie uderzył na bramkę. Piłka trafiła jednak do Hamalainena, który (trzeba przyznać, będąc dość zaskoczonym) zwiódł obrońcę gości, oszukał bramkarza Podbeskidzia i… trafił w słupek.

W 50. minucie przypomniał o sobie Dawid Kownacki, który kilka minut wcześniej zastąpił Denisa Thomallę. Piła po jego strzale nie znalazła sie jednak w bramce. Za to kilka minut później Lech stracił gola. Nawet grający obecnie w Podbeskidziu Mateusz Możdzeń, wychowanek Kolejorza, nie cieszył się po tej bramce.

w 64. minucie Pawłowskiego zastąpił Lovrencics, a gwizdów, które towarzyszyły zejściu Lechity, nie sposób nawet opisać. Dość prawdopodobne, że słyszał je cały Poznań…

Kibice Kolejorza myśleli nie tylko o meczu – na płocie boiska zawisł transparent o treści: “to dla nas oczywiste i proste nie chcemy uchodźców w Polsce”. Przez kilka minut skandowali też hasła wzywające do agresji wobec wyznawców islamu. Chyba jednak szybko o nich zapomnieli pod wpływem gry “swoich” piłkarzy. Ta zaś była tak brzydka i siermiężna, że nie dało się jej oglądać…

Mniej więcej od 75. minuty stadion milczał. Sporadycznie kibice krzyczeli jedynie różne hasła o honorze, barwach klubowych i innych tego typu kwestiach. W ostatnich minutach Kolejorz jeszcze próbował się poderwać, jeszcze szarpał prawą stroną Lovrencics, jeszcze kombinował Kownacki, piłkarze Lecha mieli nawet kilka dogodnych sytuacji, ale albo fatalnie pudłowali, albo na posterunku byli bramkarz i inni piłkarze Podbeskidzia.

Ostatecznie Lech Poznań poległ 0:1 i spadł na 15., przedostatnie miejsce w tabeli Ekstraklasy.

kolejorzlech poznanpodbeskidzie bielsko biała

Wybrane dla Ciebie