Piłka nożnaNie dali szans rywalom! Lech Poznań mocno zaczął walkę o Ligę Mistrzów i rozgromił Breidablik

Nie dali szans rywalom! Lech Poznań mocno zaczął walkę o Ligę Mistrzów i rozgromił Breidablik

Takiego początku drogi do Ligi Mistrzów nawet najbardziej zagorzali fani nie przewidzieli. Lech Poznań rozbił na własnym boisku islandzki Breidablik aż 7:1 i ma sporą zaliczkę przed rewanżem na wyjeździe.

fot. S. Toroszewska / archiwum
fot. S. Toroszewska / archiwum
Źródło zdjęć: © redakcja | Sylwia Toroszewska

Mistrza Polski wspierało dziś z trybun stadionu przy ul. Bułgarskiej 24 859 kibiców. Lechici już od pierwszych minut pokazali, że zamierzają dominować na boisku, a falstart sezonu w Ekstraklasie ma zniknąć z pamięci. To przyniosło szybki efekt – już w 5. minucie Pereira wysoko zagrał z narożnika boiska, co wykorzystał Milić i strzałem głową pokonał bramkarza gości.

Takie rozpoczęcie spotkania jeszcze mocniej zmotywowało Lechitów, którzy próbowali iść za ciosem i podwyższyć wynik. Już chwilę po ponownym przejęciu piłki gospodarze przeprowadzili ładną akcję prawym skrzydłem, ale dośrodkowanie Pereiry nie było precyzyjne, podobnie jak chwilę później rzut Szymczaka, jednak Jagiełło nie zdążył dobiec do piłki przed obrońcami Breidablika.

Goście zaczęli agresywniej atakować poznaniaków i to nie zawsze zgodnie z przepisami, ale pierwszą akcję ofensywną przeprowadzili dopiero w 12. minucie, ale została rozbita przez Lechitów. Gospodarze odpowiedzieli kontrą gdy Pereira podał do Jagiełły, a ten do Ishaka, jednak podanie przerwał jeden z obrońców gości. Po chwili po rzucie rożnym Ishak przepuścił piłkę do Sousy, ale ten oddał niecelny strzał.

Islandczykom trudno było przebić się na połowę Kolejorza, nie mówiąc o stworzeniu akcji zagrażającej bramce gospodarzy. U Lechitów było widać determinację do podwyższenia wyniku, jednak goście byli coraz uważniejsi w obronie. Po stronie Lecha było widac także nerwowość i być może momentami zgubny pośpiech, bo strzałom brakowało celności.

Gorąco pod bramką rywali zrobiło przez kilka akcji między 24 a 27. minutą, kiedy to Kolejorz kilkukrotnie próbował przebić się przez ich obronę. Po przejęciu piłki goście budowali akcję, która zakończyła się rzutem karnym dla nich w 29. minucie. Decyzja była kontrowersyjna i dotyczyła starcia w polu karnym Milicia i Vaigeirssona. Sędzia weryfikował jeszcze swoje spostrzeżenia z VAR, ale podtrzymał decyzję wskazując na "wapno". Goście wykorzystali szansę i w 31. minucie strzałem z rzutu karnego wyrównał Gunnlaugsson.

Lechici szybko rzucili się do akcji, prowadząc atak przez środek. Ishak został jednak sfaulowany przez Margeissona, gdy wychodził na czystą pozycję, za co sędzia odgwizdał faul i pokazał mu żółtą kartkę. Na trybunach i wśród zawodników Kolejorza słychać było niezadowolenie tą decyzją. Ostatecznie jednak, po weryfikacji VAR, sędzia zmienił decyzję i pokazując czerwoną kartkę, wyrzucił środkowego obrońcę rywali z boiska. Od tego momentu, od 35. minuty, Lech miał przewagę jednego zawodnika.

Rywale mocno się pogubili i zaczęli stawiać na nieprzepisową grę. Grając od zaledwie 2 minut w 10., dopuścili się faulu na Miliciu w polu karnym. Zawodnik Kolejorza był szarpany za koszulkę, co jeszcze weryfikował sędzia korzystając z VAR. Po chwili wskazał na "jedenastkę", którą w 39. minucie pewnie wykorzystał Ishak.

Odzyskanie prowadzenia przez Lechitów i osłabienie w liczbie zawodników, a także totalny brak pomysłu na grę przerodziło się w jeszcze słabszą formę Islandczyków. Widać było, że czekają na gwizdek i przerwę, by ponownie ułożyc sobie to spotkanie. Lechici mieli jednak inne plany, cały czas atakując bramkę rywala, chcąc podwyższyć wynik. Jak się okazało, nie potrzebowali do tego zbyt wiele czasu. W 43. minucie Gurgul dośrodkował piłkę spod linii końcowej z lewej strony boiska, podając do Pereiry, który pewnie skierował ją do bramki podwyższając wynik na 3:1.

Rywale nie wiedzieli, że jeszcze przed przerwą prowadzenie gospodarzy znów się podwyższy. Najpierw po zagraniu ręką Valgeirssona, rzut karny wykorzystał Ishak. Już minutę później, Bengtsson, ładną akcją pokonał Einarssona, strzelając jeszcze jednego gola "do szatni". Tym samym, pierwsza połowa zakończyła się wynikiem aż 5:1 dla Lecha.

Po powrocie na boisko, Kolejorz nadal skupiał się na grze ofensywnej, szukając okazji do stworzenia kolejnych akcji zakończonych golem. Pojawiło się jednak więcej niedokładności. Pierwszą poważną sytuację stworzył duet Ouma-Bengtsson, jednak strzał tego drugiego wybronił bramkarz gości.

Z każdą kolejną minutą, Lechici grali nieco wolniej, z jednej strony zwalniając tempo w porównaniu do pierwszej połowy, z drugiej, szanując piłkę. Brakowało jednak wykończenia akcji, choć pozostawali w posiadaniu piłki, budując nieco bardziej statyczne akcje i wykorzystując do nich stałe fragmenty gry.

Breidablik dopiero około 70. minuty na dłużej przejął piłkę i pojawił się na połowie Lecha, ale zarówno Mrozek jak i obrona zachowali czujność. Dzięki temu, w 79. minucie gospodarze wyprowadzili kontrę, prowadzoną przez Thordarsona, która zakończyła się szóstym golem dla Lecha, tym razem dzięki Jagielle.

Niesieni adrenaliną, dopingiem i emocjami, a także wykorzystując totalnie pogubionych zawodników Breidablik, zawodnicy Kolejorza szukali kolejnych okazji do podwyższenia wyniku. Szczególnie aktywni byli Jagiełło i Ishak. Ten drugi wyraźnie chciał zaliczyć dziś hat-tricka, co udało mu się w 87. minucie, po wykorzystaniu kolejnego w tym dniu rzutu karnego dla Lechitów.

Choć pojawiło się jeszcze kilka zagrań, wynik nie uległ zmianie i przy końcowym gwizdku na tablicy widniał zapis 7:1. To mocna zaliczka przed kolejnym meczem, którą trudno będzie stracić Lechitom podczas wyjazdowego rewanżu.

lech poznanliga mistrzówkolejorz

Wybrane dla Ciebie